Stratyfikacje społeczne a równość możliwości edukacyjnych.
„Według najbardziej pesymistycznych przewidywań ukształtuje się społeczeństwo podzielone na trzy klasy: na najniższym poziomie klasa proletariuszy niemających dostępu do komputerów (a tym samym do książek) i uzależnionych całkowicie od przekazu audiowizualnego, czyli telewizji; na poziomie średnim drobnomieszczaństwo, które umie korzystać z komputera biernie (typowym przykładem jest urzędnik linii lotniczych sprawdzając na komputerze rozkład lotów i listy rezerwacji); wreszcie „nomenklatura” (w sowieckim znaczeniu), która wie, jak wykorzystać komputer do wykorzystywania analiz, jak funkcjonują programy, jak odróżnić informacje wartościowe od takich, co niczego nie wnoszą” [Eco, 2002, 539–540].
Rok 2010 Parlament Europejski ogłosił Europejskim Rokiem Walki z Ubóstwem i Wykluczeniem Społecznym. W dokumencie inicjującym wskazano, że pobudzenie polityki aktywnej integracji społecznej jest sposobem zapobiegania ubóstwu
i wykluczeniu społecznemu (pkt 21). Jako jedną z dobrych praktyk zalecanych w tym zakresie zaproponowano podnoszenie umiejętności (poprzez szkolenia) w posługiwaniu się technologiami informacyjno-komunikacyjnymi oraz promowanie równego do nich dostępu. Obok samego dostępu do Internetu znaczenia zaczynają nabierać różnice w rodzaju dostępu – rodzaj łącza, posiadanie komputera w domu oraz umiejętności korzystania z sieci.
Podział użytkowników sieci (Batorski):
- użytkownicy profesjonalni, dla których Internet jest przede wszystkim narzędziem pracy;
- entuzjaści informatyki, śledzący na bieżąco nowinki ICT, dbający o dostęp do najnowszych narzędzi internetowych i wykorzystujący je dla rozrywki, ułatwienia życia, samokształcenia itp.;
- młodzież szkolna, której motywacje powinny być kształtowane w procesie edukacyjnym;
- osoby zainteresowane głównie treściami rozrywkowymi, szczególnie multimedialnymi, pod warunkiem zapewnienia co najmniej wysokiej jakości usług;
- osoby, które zdobyły co najmniej podstawowe umiejętności informatyczne (przeważnie młode i w średnim wieku), chętnie korzystające z usług podnoszących komfort życia;
- osoby nieposiadające obycia informatycznego (przeważnie w średnim wieku
i starsze), które nie interesują się technikami elektronicznymi lub nie korzystają z Internetu ze względu na trudności z obsługą sprzętu, obawiające się utraty prywatności, kradzieży itp.
Sam sposób korzystania z Internetu wprowadza więc dodatkowe źródło różnicowania społeczeństwa. Co więcej, wykluczeniem cyfrowym zagrożone są osoby, które korzystają z Internetu. Są to ci, którzy wykorzystują sieć wyłącznie dla rozrywki. Jako ciekawostkę Batorski przytacza fakt, że najczęstszym zastosowaniem komputerów dla osób o niskim wykształceniu, bezrobotnych i biernych zawodowo oraz rolników jest właśnie rozrywka [Batorski, s. 20].
Sprawdza się więc pesymistyczna wizja, która głosi, że osoby, które posiadają większe umiejętności mogą dodatkowo zwiększać swoje szanse (netokracja), natomiast ci, których sytuacja jest gorsza wykorzystują sieć w sposób, który nie przynosi im wymiernych korzyści [Bard i in., 2006; Zarycki, 2006, s. 339–342]. W wyniku wielu diagnoz internauci wykazują wyższy poziom kapitału społecznego, niż osoby, które z sieci nie korzystają. Należy jednak pamiętać, że sam dostęp do Internetu nie zabezpiecza przed wykluczeniem. Ważne jest bowiem to, czy użytkownik posiada umiejętności takiego wykorzystania zasobów sieci, by uzyskać wymierne korzyści. Dla tych, którzy takowych umiejętności nie posiadają, sam dostęp do sieci staje się kolejną płaszczyzną zróżnicowania społecznego.
„Sprzężenie” wskazanych czynników z tradycyjnymi czynnikami wykluczenia prowadzi do pogłębiania się różnic pomiędzy regionami kraju, a w szczególności wydzielenia się tzw. ściany wschodniej, gdzie sprzężenie to jest ewidentne. Zależność ta widoczna jest również wśród osób starszych, słabiej wykształconych, mieszkających w małych i średnich miastach oraz na wsi. Można więc uznać, że sam brak dostępu do sieci w sposób pośredni wpływa na zjawisko wykluczenia społecznego. Zjawisko cyfrowego podziału w Polsce jest niesłychanie głębokie i nie obserwuje się zmniejszania różnic pomiędzy różnymi grupami, czy regionami kraju.
„Always connected” – dopóki jest internet.
W sieci spędzamy coraz więcej czasu – średnio 15 godz. Poza dostępem do sieci pozostaje ciągle znaczna część społeczeństwa (w Polsce blisko 40%). Potwierdza się więc skala osób wykluczonych ale trudno stwierdzić na ile grupa ta alienuje się ze środowiska. Z kolei czy osoby, które mają dostęp do Internetu mogą dzięki wykorzystaniu sieci zwiększać swoje szanse życiowe i jednocześnie zmniejszać poczucie alienacji – Pyta Dr Elżbieta Inglot-Brzęk badająca wskaźniki wykluczenia społecznego. Przeprowadziła ona dwie osie podziału, wypływające z możliwości korzystania z komputerów i Internetu: horyzontalną, czyli zróżnicowanie regionalne, oraz wertykalną – opartą na cechach struktury społecznej związku braku dostępu do sieci (wykluczenia cyfrowego) z wykluczeniem społecznym.
„Wykluczenie społeczne odnosi się do sytuacji, w której jednostki zostają pozbawione możliwości pełnego uczestnictwa w społeczeństwie” [Giddens, 2006, s. 346, 738].
Jest efektem różnego rodzaju upośledzeń społecznych, które prowadzą do wykluczenia ekonomicznego (zarówno w sferze produkcji – zatrudnienia i udziału w rynku pracy, jak i konsumpcji), politycznego (ograniczenie czynnego uczestnictwa w życiu politycznym) i społecznego (słaby udział w życiu społeczności lokalnej, ograniczone sieci relacji społecznych). Zjawisko to traktowane jest zwykle jako proces, który prowadzi do stopniowej utraty łączności ze społeczeństwem, a w przypadkach skrajnych do jej całkowitego zerwania. Wykluczenie jest zjawiskiem wielowymiarowym i długoterminowym.
Nierówności w korzystaniu z Internetu można rozpatrywać na trzech poziomach:
- W ujęciu globalnym – pomiędzy państwami i całymi regionami świata.
- Pomiędzy regionami (miasto – wieś, centrum – peryferie).
- Pomiędzy różnymi grupami osób (kobiety – mężczyźni, młodzi – starzy).
Z jednej strony media, Strategie rozwoju, akcje społeczne, Laptop z dostępem wskazują na pozytywne konsekwencje dostępu do internetu. Z drugiej strony coraz częściej słyszy się o skutkach negatywnych, tj. siecioholizm, pogorszenie kontaktów międzyludzkich, bierność w spędzaniu czasu wolnego, łatwy dostęp do pornografii, portale randkowe, przewartościowanie sposobów komunikacji, anonimowość pozorna itp.
Jak mówi prof. Tomasz Goban-Klas – żyjemy w „społeczeństwie zmediatyzowanym”, w którym nie kontakty bezpośrednie, ale kontakty zapośredniczone przez media są dominującą formą kontaktów społecznych. Ks. Prof. Janusz Miąso z Uniwersytetu Rzeszowskiego stwierdza że „we współczesnym, zmediatyzowanym społeczeństwie dominują sztuczne, techniczne środki wyrażania, utrwalania i przesyłania znaczących przekazów. Szeroko rozumiane media są współcześnie środowiskiem człowieka, jego rzeczywistością wirtualną. Dzień powszedni zaczyna się od włączenia radia, telewizora, komputera i kończy się ich wyłączeniem.
Poruszamy się cały czas w wielkim strumieniu informacji, z których większość wcale nie jest ani ważna, ani wartościowa, ani nie pomaga nam się rozwijać (raczej „zwijać”).
Media towarzyszą nam cały czas, co wyraża się zapisem: 24/7, w każdej godzinie dnia, przez cały tydzień. Bo przecież smartfony, których mamy coraz więcej w naszych domach, wypierają tradycyjne budziki – to telefon teraz pełni funkcję zegara. I ten telefon w większości domów jest stale połączony z internetem. Jak ktoś ma konto na Facebooku
i używa go w telefonie, to przecież rzadko kiedy wylogowuje się. Jesteśmy faktycznie stale podłączeni do sieci i te informacje jesteśmy w stanie odbierać o każdej porze dnia i nocy (dopóki jest internet). „Always connected” to brzmi jak nowa, wspaniała dewiza życiowa…
Włoski psychiatra Tonino Cantelmi w swojej najnowszej pracy „Człowiek w epoce internetu. Technopłynny umysł” zwraca uwagę, że „zdążamy w kierunku „nieustającego społeczeństwa”, które cały czas jest aktywne i traci zdolność wyłączenia się, trwa przy klawiaturze, twittując, wymieniając się informacjami w dzień i w nocy, w dni powszednie i świąteczne, w domu i biurze, co może być początkiem potężnego uzależnienia od „połączenia”. Problem ten staje się o tyle istotny, że możemy zacząć mówić o „efekcie cieplarnianym w edukacji” – „negatywnym zjawisku „przegrzania” środowiska medialnego, w którym przebywają uczniowie i studenci, a także coraz więcej osób dorosłych”.
Odczytując na nowo Marshalla McLuhana, można podzielić media na zimne i gorące. Te pierwsze zawierają komunikat niepełny i wymagają zaangażowania intelektualnego oraz uruchomienia wyobraźni (np. czytana dziecku bajka). Te gorące to takie, które „przedłużają pojedynczy zmysł z wysoką rozdzielczością, czyli z silnym stanem nasycenia danymi. Nie pozostawiają one odbiorcy przestrzeni do interpretacji, słabo angażują go w przekaz, wraz z rozwojem techniki jesteśmy świadkami rosnącej dominacji mediów gorących i marginalizacji mediów zimnych. „Rośnie społeczne zapotrzebowanie na informację pełną, multimedialną, angażujące uwagę odbiorcy. Człowiek współczesny – to homo affectus” – konieczne jest „schłodzenie środowiska medialnego” – musimy przesunąć aktywność młodego człowieka w stronę słowa (logos), wspierającej wyobraźnię sztuki oraz w stronę różnorodnych form aktywności fizycznej: mniej klikania, więcej ruchu. Być może potrzebujemy nowej formuły postu duchowego, który można nazwać Postem 2.0 – cyfrowej diety, cyfrowego detoksu. Taki post może poprawić relacje międzyludzkie w społeczeństwie.(prof. Morbitzer).
Nowa „klasa panująca”?
Doktor Henryk Domański analizując problematykę podziałów klasowych zastanawiał się w jakich aspektach dokonują się nierówności edukacyjne, bariery ruchliwości międzypokoleniowej, wpływ wykształcenia na osiągnięcia zawodowe, wzory dystrybucji zarobków i hierarchie prestiżu zawodów. Otóż według niego kluczowym wymiarem stratyfikacyjnym jest władza jako odpowiednik klasy rządzącej. I można zapytać: czy „klasa panująca” kształtowana jest przez media, którymi się posługuje?
Za PRL, można było odnieść wrażenie, że dostęp do edukacji był na równych prawach dla wszystkich. Nie było wówczas Internetu, telefonów komórkowych i innych podobnych mediów. Stałym punktem odniesienia był program PZPR nie tylko w sferze politycznej, ale i edukacyjnej. Wzorce radzieckie, podobne do tych w Chinach, Czechach, na Węgrzech czy Rumunii. Studenci studiowali, lecz to robotnik zarabiał więcej niż pracownik naukowy. Brakowało przełożenia na opłacalność rozwoju stosunków rynkowych na wzrost opłacalności wykształcenia i wykonywania zawodu specjalisty. Tłumaczy się to głębszą dezintegracją poprzedniego systemu.
Dawne przekonanie o niedopłacaniu za wysokie kwalifikacje utrzymuje się przede wszystkim wśród najbardziej opiniotwórczego segmentu, jakim jest inteligencja, aspirująca do bycia wzorem do naśladowania dla klas niższych pod względem stylu życia i systemu wartości. Dużo się mówi o jej degradacji w hierarchii społecznej i braku środków, żeby żyć godnie, na poziomie odpowiadającym wysokiemu prestiżowi i roli elity. Nasuwa się podsumowująca refleksja, że inteligencja, która jest najlepszym rzecznikiem własnych interesów na forum publicznym, lubi być postrzegana jako ofiara każdej klasy rządzącej. Śledząc dziś zachowania publiczne „lepiej wykształconych” można zauważyć jak mocny wpływ na tę grupę ludzi ma przekaz medialny i prasowy, jak łatwo ulegają oni „wirtualności” biorąc ją za rzeczywistość.
Lansowana jest teoria zrównoważonego rozwoju.
Teoria zrównoważonego rozwoju to doktryna ekonomiczna zakładająca, że możliwy jest rozwój, w którym potrzeby obecnego pokolenia mogą być zaspokajane bez umniejszania szans przyszłych pokoleń na ich zaspokojenie.
Zwolennicy tej teorii uważają, że zrównoważony rozwój bez doktrynalnego podejścia może oznaczać, że możliwy jest rozwój technologiczny, który nie zwiększa różnic i nie zmniejsza szans pomiędzy ludźmi.
Obecnie zakłada się, że ludzie w małych miejscowościach czy w biednych rejonach mają większy dostęp do wiedzy, dóbr i szans dzięki internetowi właśnie. Przepływ informacji i idei stał się łatwiejszy, powstały nowe możliwości edukacyjne, zarobkowe i ścieżki kariery, a świat staje się bardziej zglobalizowany i wydaje się, że głos dostali ci, którzy głosu nigdy nie mieli. Można rozmawiać w sieci z sąsiadem czy z kimś, kto mieszka na drugiej stronie kuli ziemskiej.
Nigdy w historii nie było tak łatwo założyć biznesu o globalnym zasięgu, zasięgnąć informacji pogodowych, czy wziąć pożyczki na naprawę przeciekających dachów.
Ta spełniająca się wizja nowoczesnego świata z aktywnymi obywatelami korzystającymi z takich samych możliwości jest piękna i idealistyczna. Ekstaza konsumpcyjna jest w zasięgu ręki.
Przez ostatnie dekady w zachodnim myśleniu dominowało przekonanie, że nierówności znikną, gdy kraje rozwijać się będą technologiczne. Ludzie mają wtedy więcej możliwości na poruszanie się po społecznej drabinie. Amerykański sen – od pucybuta do milionera – zakładał, że talenty, umiejętności, trening, czy tzw. ludzki kapitał, w erze technologicznego rozwoju przełamią finansowy kapitał. Tymczasem postęp technologiczny sprawił, że różnice zdają się pogłębiać.
W Stanach Zjednoczonych, mekce społecznej mobilności i hubie technologicznym,
z którego wywodzi się gros innowacji i kapitału finansowego, mobilność społeczna zanika. Nigdy jeszcze firmy nie miały takich możliwości działania na arenie międzynarodowej. Ta globalizacja przestaje być pozytywna jeśli wziąć pod uwagę ludzi, którzy pozostają na miejscu i nie dostają takich możliwości. Na dodatek outsourcing wspierany przez technologie i tak tworzy mniej miejsc pracy, niż wcześniej.
Kapitał finansowy nie zna granic. Wymyka się im i szybko dostosowuje się do nowej rzeczywistości, podczas gdy kapitał ludzki nie jest w stanie nadążyć. Ma inny charakter, zakorzeniony jest w ludziach, którzy nie rozwijają się tak szybko jak technologie. Tworzy się coraz większa przepaść, którą widać w rosnących zyskach najbogatszych i zjawisko to odbywa się coraz bardziej globalnie.
Żeby odnieść sukces w świecie nowych technologicznych firm trzeba mieć konkretny zestaw umiejętności i szans: znajomość nauk ścisłych, kreatywność, zaradność w biznesie.
Podczas gdy zwykły człowiek dostanie możliwość dokształcenia się przez internet w księgowości kolejny startup z wielomilionowym dofinansowaniem usprawni księgowość tak, że kapitał ludzki będzie już niemal niepotrzebny.
Obserwuje się, że internet podzielony jest ze względu na zasoby finansowe. To z pozoru egalitarne miejsce staje się coraz mniej egalitarne: wiedza kosztuje, trzeba za nią płacić, za dobre jakościowo, dające potencjał na indywidualny rozwój informacje i wiadomości też coraz częściej trzeba płacić. To nic nowego, po prostu model przeniesiony ze starych mediów, ale stojący w sprzeczności z bajką o równości w sieci. Nie stać cię, to nie dostaniesz dostępu do bazy naukowej, rozrywki i kultury, będziesz miał mniej narzędzi do odniesienia sukcesu.
Internet i technologie – to po prostu odbijanie starych schematów w sposób globalny i szybszy niż w historii. A ponieważ rozwijają się coraz szybciej, różnice powiększają się wprost proporcjonalnie. Słyszymy o tym, jak VR podbije świat, o tym że Microsoft pokazał prototypy rozmów holograficznych niczym z filmów science fiction. Jeśli nic się nie zmieni, to te wspaniałe nowości będą coraz mniej osiągalne dla coraz większych mas ludzi. A ponieważ wszystko przyspiesza, te nowości mogą nigdy nie dotrzeć pod strzechy, jak telefon, telewizor i internet.
Odnoszę wrażenie, że ludzkość „wsiąka” w wirtualny świat. Specjaliści zauważają różnorodne podziały dotyczące szkodliwego działania tych mediów, dzielą je na zdrowotne, psychiczne, pedagogiczne i inne.
Na lekcjach informatyki pojawiają się rozmawiające – zadające pytania (pies) i wędrujące po tablicy interaktywnej roboty np. rozpoznające wyświetlane kolory. Dziecko ucząc się informatyki czy poznając media internetowe z jednej strony kształci się, zdobywa wiedzę, a z drugiej nie widzi już drzewa, ale zna jedynie „obraz drzewa” w telewizorze, ekranie monitora komputerowego czy w laptopie. Tak kształtowany człowiek będzie zupełnie inaczej postrzegał rzeczywistość i inaczej się w niej poruszał niż pokolenie ludzi w średnim wieku bądź starszych. Wystarczy się rozejrzeć dookoła – w okienku telefonu komórkowego – tam jest obecnie świat współczesnego człowieka. Wiedza, kultura, rozrywka, styl życia, czasem jedyny kontakt … ale czy przyszłość? To nie tylko totalna instantyzacja ale i kolejny podział społeczeństwa wcześniej nie znany w swej formie.
Literatura i źródła cytatów:
Henryk Domański, stratyfikacja a system społeczny w Polsce, ruch prawniczy, ekonomiczny i socjologiczny, rok LXXI – zeszyt 2 – 2009;
Dr Elżbieta Inglot-Brzęk, Brak dostępu do Internetu jako wskaźnik wykluczenia społecznego, KNS WSIIZ, Rzeszów;
Batorski D., Relacja wykluczenia społecznego z wykluczeniem informacyjnym,biblioteka.mwi.pl;
Tadeusiewicz R., 2002, Społeczność Internetu, AOW EXIT, Warszawa;
Daniel Passent, „Państwo to media”, „Polityka” nr 25/2003;
Paweł Przewara, Media jako instrument władzy;
Marcin Polak, Człowiek edukacji (zagubiony) w mediach, Edukacja na co dzień,
Maciej Tanaś, Medyczne skutki uboczne kształcenia wspomaganego komputerowo;
Ewa Lalik, Co zabrał nam Internet, www.spidersweb.pl/2016/04
/jg/